Temat przedwyborczej obietnicy zwiększenia płacy minimalnej w Polsce aż do 4000 złotych brutto za parę lat powinno zapalić lampkę ostrzegawczą w głowie. Pomysł, aby państwo wymuszało konkretną kwotę, od której pracodawca zatrudniałby pracowników na umowę o pracę jest w teorii sensowny. W praktyce jednak rzadko okazuje się korzystny dla obywateli, a większość zysków zjada państwo w postaci wyinflacjowania się z długów lub partia polityczna w postaci wyborczego sukcesu.
Polska blogosfera spisała się nieźle opisując potencjalne scenariusze przyszłości po wprowadzeniu planów minimalnej pensji w życie. Na portalu Bogaty.men powstało najbardziej kompleksowe opracowanie, ponadto analiza portalu Forsal i dosadny komentarz DwaGrosze pozwalają mieć ogólny przegląd sytuacji. My pragmatycznie dorzucamy trochę info w poszukiwaniu realnych kroków obronnych przed potencjalnymi konsekwencjami zmiany polityki.
Co z tą wysoką płacą minimalną?
Na początek podstawy, czyli płaca minimalna dotyczy umowy o pracę, której nie należy mylić z umowami cywilnoprawnymi, czyli umowami o dzieło, umowami zlecenie. Umowa o pracę jest zobowiązaniem do działania, a nie tylko do rezultatu, jak umowa o dzieło, ma charakter ciągły i oczywiście odpłatny.
Te parę zdań nie wyczerpuje wszystkich atrybutów umowy o pracę, ale ważne jest, żeby odróżniać przynajmniej podstawowe cechy. Chodzi zatem o to, że państwo rząd wymyślił przesunięcie części zysków przedsiębiorców do pracowników, na wzór zachodni, gdzie udział płac w PKB wynosi ponad 50%. Dla porównania w krajach rozwijających się to około 40%.
Konsekwencje zwiększania płacy minimalnej
Rezultaty drastycznego zwiększenia płacy minimalnej są w miarę proste do przewidzenia i potwierdzone w eksperymentach prowadzonych przez różne kraje w przeszłości. Wstępna lista może wyglądać tak:
- mniejsze zyski dla pracodawców (min. 20% kosztów nie udało się zoptymalizować, na przykładzie Węgrów)
- trudności dla biznesów, gdzie udział kosztów pracy jest wysoki (usługi, rolnictwo, budownictwo. Taki np. Budimex zastrzega się, że pracownikom płaci więcej niż to 4k, choć w przypadku kontraktorów nabiera wody w usta)
- spłaszczy się struktura płac i jest duże prawdopodobieństwo, że spadnie realne wynagrodzenie wyższej i średniej grupy (specjaliści, zarządzający)
- wzrośnie inflacja (przyśpieszy wzrost cen)
- wzrośnie produkt krajowy brutto (statystycy wykorzystają wzrost konsumpcji i wzrost inwestycji przedsiębiorców w unowocześnianie)
My chcielibyśmy jednak pokusić się o wnioski pozwalające podjąć w miarę szybko jakieś decyzje, które pozwolą uchronić kapitał lub uciec do przodu przed zmianami, które czekają nas na rynku pracy.
Jak żyć, czyli Polska 2025
Czego mogą spodziewać się pracownicy i pracodawcy w 2025, kiedy pensja minimalna będzie wynosiła 4000 złotych brutto? Spróbujmy przejść się przez różne branże i trochę powróżyć.
Przedsiębiorcy
Zatrudniający, którzy będą mierzyli się z wyższymi kosztami zatrudnienia będą mieli następujące opcje: zamknąć biznes z powodu nieopłacalności (co zmniejszy konkurencję na rynku), redukcję kadry, przejście do szarej strefy lub inne praktyki, takie jak zatrudnianie pracowników na niepełny etat z koniecznością przychodzenia na 8h, rozliczenia pod stołem, zatrudnienie w formacie: pełnowymiarowa pensja i dodatkowo comiesięczna kara za wymyślone przewinienia lub opłata za wynajem narzędzi lub ekwipunku/stroju, i na koniec nieuniknione, czyli przerzucenie kosztów na konsumentów. Z drugiej strony przedsiębiorcy zaczęli ratować się przechodzeniem na renty, emerytury, zasiłki, zwolnienia lekarskie.
Politycy
Udało się zwiększyć PKB lub prześlizgnąć na fali ponad globalnym kryzysem lub recesją. Większe wpływy wynikłe z powiększenia pensji minimalnej zrównoważyły spadający eksport (ze względu zarówno na globalne spowolnienie, jak i spadek konkurencyjności polskich producentów i eksporterów), którego konsekwencje z kolei udało się zminimalizować dewaluując złotówkę. Z zagranicy wróciło trochę emigrantów, imigranci przyjechali i zostali w większej liczbie. Udało się uruchomić więcej programów rozdawania pieniędzy. Eksperyment MMT w Polsce prawie się udał.
Prawie, bo realny wzrost cen zdziwił nawet najbardziej tolerancyjnych mieszkańców. Z drugiej jednak strony nie bardzo było już co robić, ponieważ zwiększanie podatków oznaczałoby wizerunkowe straty. Niestety nie udało się zmienić modelu traktowania Polski przez zachód jako rezerwuar taniej siły roboczej. Samo zwiększanie pensji minimalnej bez pomysłu na to, jak zwiększyć wartość dodaną pracy to niestety było za mało. Bez bazy w postaci drobnych przedsiębiorców i z demograficznymi problemami na horyzoncie gospodarka tonie w środowisku stagflacyjnym.
Kredytobiorcy i rynek nieruchomości
Wygrani całej akcji. Zadłużeni zostali uratowani z długów hipotecznych, ponieważ sytuacja na globalnych rynkach finansowych wyklucza możliwość podniesienia stóp procentowych, cokolwiek by nie planowali członkowie Rady Polityki Pieniężnej. Mieszkania kosztują kilkadziesiąt procent więcej niż w dołku po kryzysie w 2007, są fatalnej jakości, a rynek nieruchomości w Polsce zamarł. Sprzedający jednak nie chcą zejść z cen i impas trwa. Nawet frankowicze są w stanie spłacać swoje kredyty, nawet w sytuacji, w której CHF jest po 7 złotych, bo stopy procentowe w Szwajcarii są na poziomie -2%. Kredytobiorcy zacierają ręce, ponieważ wysoka inflacja sprawia, że ich kredyty łatwiej się spłaca.
Ci, którzy stracili pracę lub walczą na samozatrudnieniu zostali pozostawieni sam sobie. Rynek nieruchomości kwitnie, dostarczając duże ilości drogich, bardzo niskiej jakości mieszkań w słabych lokalizacjach w największych miastach i nad zimnym Bałtykiem. Częste są niedoróbki, zalania garaży podziemnych lub całych bloków, niespłaceni podwykonawcy. Popularne projekty to 50 metrowe, 6 pokojowe mieszkania pod wynajem dla studentów, których już wielu nie ma lub kołchozy dla niskopłatnych pracowników z Azji, które po domniemanym zarobieniu na siebie nadają się do zrównania z ziemią.
Państwowe firmy i samorządy
Duże polskie firmy z rządowym kapitałem są jednym z dużych pracodawców płacących minimalną stawkę. Zwiększenie minimalnej płacy spłaszczyło strukturę pensji w firmach energetycznych, finansowych, wydobywczych. Konsumenci odczuli to we wzrostach cen energii, wody. Szczególnym przypadkiem są samorządy, które szczególnie w biedniejszych powiatach są największym pracodawcą. Urzędy i szpitale mocno odczuły podniesienie płacy minimalnej, szczególnie te ostatnie, które były mocno zadłużone. Budżety samorządowe muszą szukać oszczędności, co przekłada się na mniejsze inwestycje, gorszą infrastrukturę i niższą jakość obsługi lokalnych społeczności.
Konsumenci i klasa średnia
Spłaszczenie struktur płac dało się we znaki klasie średniej, która nie może liczyć na znaczny wzrost przychodów przy jednoczesnym szybkim wzroście cen. Zarówno w hipermarketach, jak i urzędowe ceny energii, wody i wywozu śmieci drastycznie rosną. Produkty mogą kosztować podobnie, co przed kilkoma laty, jednak samego produktu jest dużo mniej (w podobnym opakowaniu), są gorszej jakości, mniej dostępne. Podobnie jest z usługami. Ludzie, którzy mieli szczęście zachować swoje umowy o pracę odkładają składki na emeryturę. Gorzej mają wypchnięci na umowy B2B, przymusowe jednosobowe działalności gospodarcze i pracownicy na umowach cywilnoprawnych. Mogą oni zarabiać tyle samo, ale ponoszą koszty odkładania na emeryturę i ochronę zdrowia.
Jestem przedsiębiorcą, co robić?
Jest wiele sposobów na ochronę ciężko wypracowanej wartości. Część z tych sposobów jest niestety niezgodna z przepisami w Polsce. Szczególnie dotyczy to udogodnień, jakie niesie ze sobą szybki przepływ kapitału i otwarte granice. Warto jednak spróbować:
- mieć świadomość cykli gospodarczych i uczyć się poruszać w ich rytmie (kupować/zatrudniać tanio w kryzysie, sprzedawać drogo w dobrej koniunkturze, etc.)
- korzystać z legalnych sposobów na optymalizację podatkową
- konsolidować zespoły, działy i przedsięwzięcia, dzięki czemu można oszczędzać na personelu i procesach
- wykorzystywać automatyzację i nowe technologie do zmniejszania kosztów pracy
- wykorzystywać globalizację do zdobywania taniej siły roboczej i optymalizacji
Ucieczka od złotówki w inwestycje
W co inwestować w warunkach niekończącego się, ponadprzeciętnego wzrostu cen? W antyinflacyjny hedge. Mądrość ludowa mówi, że dobre do tego celu jest złoto, ale praktyka tego tak do końca nie potwierdza, głównie z uwagi na to, że w porównaniu do rynku akcji złoto pozwalało jedynie zachować wartość, podczas gdy dobrze dobrany portfel akcyjny dał zarobić bardzo dużo. Również podczas kryzysu finansowego w 2008 roku, gdy problemy z płynnością dotknęły praktycznie wszystkich inwestorów, złoto doznało spadków porównywalnych do innych aktywów.
- akcje, również polskiej giełdy,
- kryptowaluty, ze względu na ograniczoną podaż i zwiększającą się adaptacje użytecznych projektów,
- towary, takie jak spożywka (zboże, ale i fizyczne zapasy), metale szlachetne (srebro, złoto, platyna), energia (w tym ropa, gaz czy elektryczność), kredyty emisyjne i inne instrumenty,
- nieruchomości i dochód z wynajmu nieruchomości,
- TIPS, czyli obligacje z ochroną przed inflacją.